środa, 16 listopada 2011

Za młodością tęskno...


Ilekroć pomyślę o swoim dziadku, osiemdziesięcioletnim, chudym, zapadniętym w sobie staruszku z trzęsącymi się dłońmi, tyle razy słyszę w głowie jego słowa wykrzykiwane ze śmiertelną powagą, z jakimś żarem w sercu, z zawziętością jakąś irracjonalną, jakby wierzył, że jeszcze nie wszystko stracone – „Komuno wróć!”. I tak sobie myślę, że przecież równie dobrze to on mógłby być bohaterem książki Dana Lungu (ur. 1969), rumuńskiego dramaturga, powieściopisarza, poety. Rumunia – kraj zaskakująco bliski Polsce. Trzymany za grdykę bardziej żelazną ręką przez Nicolae Ceausescu, którego dyktatura była bez wątpienia surowsza, a koniec w 1989 roku bardziej krwawy.

Nie przeszkadza to jednak Emilii, głównej bohaterce, w tęsknocie za tamtymi czasami. Komunistyczna baba miała wtedy pracę, niezłe zarobki, od wielkiego dzwonu stać ją było nawet na jakiś luksusowy towar (w Rumunii nie było aż tak pustych półek jak w Polsce, Ceausescu rzucał sporo towaru, niestety, kosztem większego ucisku społeczeństwa). Do tego co roku wczasy nad morzem, siatka zaufanych znajomych, dzięki którym można było więcej załatwić i… to było życie! Dzisiaj – bez pracy, bez pieniędzy, żyje wspomnieniami, resztkami niegdysiejszej świetności, przywołuje stary system i wyje z tęsknoty za nim.


Baba tęskni więc za czasami, kiedy wszystko było – według niej – lepsze, nowsze, tańsze, łatwiejsze. A może po prostu tęskni za młodością? Może ogarnia ją paniczny strach przed byciem samą? Córka od kilku lat na stałe w Kanadzie, koleżanki z dawnego zakładu pracy mają swoje życie, każdy jakoś próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, tylko komunistyczna baba jest jak ten krecik w mieście na pniaku wyciętego drzewa (któż nie kojarzy tego obrazka!). „Boże, jak dobrze na się żyło za komuny! Gdybym teraz miała w połowie tak jak wtedy, byłabym zadowolona. Jakie pół, nawet w ćwierci – i też bym dziękowała” – wykrzykuje. Ale zapomniała o podsłuchach, aresztowaniach, inwigilacjach, zamkniętych szczelnie granicach i całej reszcie ograniczeń wynikających z panującego wtedy ustroju.


Autor bez litości drwi z Nicolae, Najukochańszego Syna Narodu Rumuńskiego, oraz z jego małżonki Eleny, „światowej sławy wielkiej uczonej, doktor akademik”. Przedstawia ich jako dwoje idiotów, którzy bladego pojęcia nie mieli o prawdziwym życiu Rumunów. Obsadziwszy stanowiska państwowe bliższymi i dalszymi krewnymi, żyli w świętym przekonaniu, że lud ich kocha, a oni zapewniają mu powszechny dobrobyt. Niestety, mimo upadku dyktatury Ceausescu, nastania kapitalizmu oraz wstąpienia do Unii Europejskiej Rumunia to wciąż dość biedny kraj. Mam wrażenie, że jeszcze nie zdążył otrząsnąć się z postkomunistycznej traumy. Nad centrum Bukaresztu złowieszczo góruje przepotężne gmaszysko zwane Domem Ludu, które Słońce Karpat zaczął wznosić w latach 80. XX w. Wokół biegają bezpańskie psy, ludzie przyglądają się podejrzliwie, twarze mają zmęczone, zorane troską, a główna ulica handlowa miasta wygląda jak dekoracja do filmu o trzęsieniu ziemi.


Nie piszę tego, żeby kpić. To smutny obraz Bukaresztu, jaki zachowałem w pamięci po kilkudniowym (tak, zdaję sobie sprawę z obrzydliwej powierzchowności sądów) pobycie tamże. To miasto ma naprawdę przepiękną, tylko potwornie zaniedbaną i pokiereszowaną architekturę. Jednak coś mnie tam ciągnie, coś fascynuje. Może niezwykła historia, dzieje wielkości i upadku dyktatury, może sam Bukareszt, który wydaje mi się piękny i szpetny zarazem (podobnie zresztą jak Warszawa). Może ta dwoistość, wszechobecne kontrasty: piękno i brzydota, bogactwo i bieda, zacofanie i nowoczesność…


Książkę Dana Lungu czytałem w Rumunii. Czytanie książek na miejscu, w kraju autora, to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie można robić. To pozwala wtopić się w narrację, zbliżyć do bohaterów, poczuć całym sobą otoczenie, w którym rozgrywa się akcja, lepiej zrozumieć kraj. A chciałbym jeszcze kiedyś lepiej poznać i zrozumieć Rumunię. Z kolejnymi książkami pod pachą.


Dan Lungu, Jestem komunistyczną babą, przeł. Joanna Kornaś-Warwas, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009.

1 komentarz:

  1. A ja pamiętak tamte czasy, więc czytająć tę książkę, mogłem sobie porównać jak było tu a jak tam. Poza tym oczywiście bawiłem się naprawdę wyśmienicie!

    OdpowiedzUsuń